Rozmiar czcionki:
A
A
A
Kontrast:
a
a
a
a

​Szczęścia trzeba szukać w jutrzejszym dniu

Cechy przypisywane prawdziwemu mężczyźnie to odwaga, waleczność, inteligencja i poczucie humoru. Nie zaszkodzi też, żeby był przystojny. Ten tekst będzie o takim właśnie człowieku. Ma na imię Szczepan. I każdy kto go pozna wie, że Szczepan jest prawdziwym wojownikiem.

Szczepan twierdzi, że 27 lat to nie jest dobry wiek na umieranie. Widać to po legendach tzw. Klubu 27, takich jak Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain czy Amy Winehouse. Odeszli przedwcześnie, a kto wie, co jeszcze mogliby osiągnąć, skoro w tak krótkim czasie zyskali sławę. A Szczepan jeszcze nie podbił świata, jeszcze chciałby temu światu coś pokazać. Lubi muzykę, sam grał na basie w zespole.

Kiedy do szpitala trafia młodzieniec w sile wieku, nikt nie spieszy się z postawieniem diagnozy. Zaniechanie i opieszałość to najwięksi wrogowie zawodu medyka. Zlekceważono trudności z mową Szczepana i to, że nogi mu się plączą i nie może na nich ustać. Tymczasem przy udarze każda minuta jest na wagę złota i takim przymiotnikiem określa się czas, w których można odwrócić deficyt neurologiczny spowodowany przez udar. "Złote godziny", dokładnie pierwsze trzy, mogą odwrócić dramat. Są szansą na powrót do życia, które się wcześniej wiodło. Szczepana szansa zostaje zaprzepaszczona. Zamiast tego wyrok: udar niedokrwienny pnia mózgu. 

Trzy pierwsze doby w szpitalu są najgorsze i dla Szczepana, i dla jego bliskich. Rodzice słyszą, że mają się z synem pożegnać. Narzeczona ma zacząć opłakiwać niedoszłego męża i ojca. Ale widać, że Szczepan nawet kiedy umiera, to chce żyć. Udaje się przechytrzyć przeznaczenie, skoro wszyscy zgodnie orzekli, że stał się cud. Kostucha nie zabiera młodego mężczyzny. Za to udar przywłaszcza sobie sporo: ciało Szczepana i jego mowę.

"Moje ograniczenia są ogromne, nie raz bardzo trudne do zaakceptowania. Jestem uzależniony od opieki innych osób. Nie jestem w stanie sam podać sobie posiłku, obrócić się na bok, wykonać czynności toaletowych, tak naprawdę nie wykonuję samodzielnie żadnych czynności" - pisze na swoim profilu, którego nazwa "Powrót Szczepana" mówi sama za siebie.

Za dorosłym synem stoi na co dzień matka, pomaga Szczepanowi 24 godziny na dobę. Szczepan wie, ile jej zawdzięcza i podkreśla to na każdym kroku. 

"We wszystkim wyręcza mnie na co dzień Mama, która się mną całodobowo opiekuje. Jednak mimo swojego ciężkiego stanu nie poddaję się i walczę o każdy najmniejszy krok do przodu. Krok, który daje mi nadzieję na lepsze jutro. Prowadzę samodzielnie swój fanpage na FB - Powrót Szczepana. Piszę wzrokiem na ekranie laptopa - to daje mi jedyny kontakt logiczny ze światem zewnętrznym i pozwala się komunikować. Do tej walki, walki nie tylko z niepełnosprawnością, ale też walką o dalsze życie, potrzebuję codziennej, wielogodzinnej, intensywnej rehabilitacji. Jest ona kluczowa i niezbędna w procesie dochodzenia do zdrowia".

Szczepan na swoim facebookowym profilu pokazuje bez koloryzowania, jak wygląda jego życie. A właściwie ciężka praca, bo nie daje sobie odpocząć od obowiązków. Obserwują go osoby w podobnej sytuacji życiowej, ale też zwykli użytkownicy mediów społecznościowych. Jedno jest pewne: od Szczepana można się wiele nauczyć. Warto posłuchać, co ma do powiedzenia.

Czy odpowiadanie przez komunikator jest dla ciebie męczące?

Pisanie nie wygląda jak u "normalnego" człowieka. Komunikuję się oczami, dzięki systemowi kamer śledzących ruch gałek ocznych. Brzmi kosmicznie, jak całe moje życie. Czy meczące? Czasem... Bolą oczy, trzeba być ciągle skupionym. Ale daję radę. Uczę się tak, czytam, poznaję ludzi. Żyję.

Wczoraj minęła piąta rocznica od twojego drugiego życia. Świętowałeś?

Trudno to nazwać "świętowaniem", ale trochę tak - wypiłem dwa piwa i zjadłem burgera. Zapytacie: "Ale jak to? Przecież ono chory?". Ano, mam 32 lata, jestem facetem (może tego nie widać), mam takie same potrzeby jak zdrowi ludzie. Młody facet nie ma ochoty na piwo? Wózek zabrania? Dość mi życie zabrało... I wypiłbym pewnie dziesięć, ale mama mi nie dała. A sam przecież sobie nie wezmę.

Ukłony dla mamy, że dała te dwa! Wiem, że część rodziców odbiera dorosłym dzieciom możliwość sięgania po alkohol, w obawie, że leki, że słabszy organizm. To z troski, mamy takie są...

Nie zażywam leków, fizycznie jestem bardzo zdrowy.

Czy zależność od innych jest najgorsza? Ból? A może coś jeszcze, z czego postronni obserwatorzy nie zdają sobie sprawy?

Zdecydowanie zależność od innych jest w tym wszystkim najgorsza. Kiedy byłem zdrowy, byłem bardzo niezależny, silny. Ceniłem to w sobie. Teraz jestem zdany na wszystkich, nawet wody się sam nie napiję.

Pomimo zależności walczysz. Skąd u ciebie taka siła?

Nie uważam się za walecznego. No może w przeszłości obiłem paru wiejskich pijanych rozrabiaków na festynie (śmiech). Skąd u mnie determinacja? Myślę, że większość ludzi chce życia, ja może trochę bardziej.

Jak wygląda twój zwykły dzień? Robisz sobie wolne od rehabilitacji?

Tak, jak śpię. Codziennie coś robię. Stoję, jeżdżę na wózku elektrycznym, mam rehabilitację. W moim stanie, żeby coś osiągnąć nie ma wolnego.

Czy zostali przy tobie starzy przyjaciele, kiedy tak diametralnie zmieniło się twoje życie? Pojawili się nowi?

Hmmm... trudne pytanie. I tak, i nie... Są nowi, ale ja też chciałem odciąć się od starego życia. Oczywiście zawszę mogę na nich liczyć i bardzo mi pomogli, ale lepiej czuję się w towarzystwie ludzi, którzy wiedzą co to udar.

Po ciężkich doświadczeniach ludzie czasami mówią, że nie planują niczego na dłużej niż tydzień. Jak jest u ciebie? Myślisz o tym, co będzie za 5 lat? Czy raczej, by pokonać codzienne trudności? Każdy dzień to ciężka praca związana z rehabilitacją.

Myślę, zawsze myślałem i planowałem - to mój charakter. Dlatego codziennie ćwiczę i walczę, bo w planie mam zdrowie. Codzienność nie jest dla mnie trudem, a raczej ludzie, którzy mi utrudniają tę walkę. A kto? Domyśl się. Każdy dzień to dobry dzień. Dziękuję, że jest.

Co chciałbyś powiedzieć osobom, które są w takiej sytuacji jak ty?

Żeby nie skupiali się na tym, co stracili i czego nie mogą, a szukali szczęścia w jutrzejszym dniu i w tym, co potrafią.

Co przekazałbyś ludziom pełnosprawnym, którzy często nie wiedzą, jak się zachować wobec kogoś, kto jest na wózku, czy nie komunikuje się werbalnie?

Mój przypadek jest inny, moje nogi i ręce są chore, nie głowa. Co bym przekazał? Że nie znamy dnia ani godziny.

Rozmawiała Monika Szubrycht