Granica między człowiekiem zdrowym, a człowiekiem z niepełnosprawnością jest bardzo cienka. Możliwe, że w ogóle nie istnieje. Lepiej mieć tego świadomość niż bezpodstawnie wierzyć, że każdy z nas do końca życia będzie pewnie stał na własnych nogach.
Kim jest Clark Kent? Ten postawny, ale skromny okularnik to obdarzony nadludzkimi zdolnościami Superman, który udaje zwykłego obywatela, by - kiedy trzeba - szybko wskakiwać we właściwy strój i ratować świat, stawać w obronie słabszych i uciśnionych. Nic dziwnego, że ktoś, kto dostał rolę być może najważniejszego komiksowego superbohatera, został jednym z najbardziej rozpoznawanych aktorów swego pokolenia. A Christopher Reeve świetnie się do tej roli nadawał. Wysoki, wysportowany, przystojny był idealnym kandydatem. Nakręcono aż cztery filmy z jego udziałem, bo każdy chciał obejrzeć więcej przygód tak udanego Supermena.
Reeve nie zajmował się tylko aktorstwem, ale też reżyserią. Jego życie było pasmem sukcesów... do maja 1995 roku. Na zawodach jeździeckich przestraszony koń zrzucił aktora z siodła, wskutek czego Reeve doznał urazu kręgosłupa, zaledwie kilka centymetrów poniżej pnia mózgu. Kontuzja okazała się na tyle poważna, że jeździec nie tylko doznał paraliżu wszystkich kończyn, ale nie mógł także samodzielnie oddychać.
Oto jak wspominał moment, kiedy odzyskał przytomność na oddziale intensywnej terapii: "W chwili, gdy zrozumiałem powagę sytuacji, moją pierwszą i natychmiastową reakcją była myśl, że takie życie jest nie do zaakceptowania, mimo że nie wiedziałem absolutnie nic o życiu osoby dotkniętej porażeniem czterokończynowym i uzależnionej od respiratora. Zdawałem sobie sprawę, że nie ma żadnego lekarstwa na takie uszkodzenie rdzenia kręgosłupa i że na zawsze pozostanę zależny od innych w najbardziej podstawowych potrzebach życia codziennego. Moja rola jako męża oraz ojca trojga dzieci byłaby boleśnie wystawiona na szwank, ponieważ paraliż w jednej chwili przemienił mnie w czterdziestodwuletnie niemowlę. Uważałem, że pozostanie przy życiu byłoby samolubne i nie fair".
W swojej autobiograficznej książce "Wszystko jest możliwe" Christopher Reeve przyznawał, że po wypadku nie chciał żyć, bo nie widział sensu egzystencji w takim stanie. Ale żona namówiła go, by zobaczył, jak jego codzienność będzie wyglądała przez okres dwóch lat. Poprosiła, żeby dał sobie czas - jeżeli wciąż chciałby odejść, mieli wspólnie podjąć decyzję, jak to zrobić. W psychologii określa się, że trudna żałoba trwa 24 miesiące. Po tym okresie człowiek powinien wrócić do egzystencji sprzed traumatycznego zdarzenia. Żałoba Reevesa po "zwykłym" życiu nie mogła się skończyć, bo nigdy nie miał możliwości wrócenia do poprzedniego stanu. A jednak - czas, który dali sobie małżonkowie sprawił, że aktor zaczął inaczej patrzeć na rzeczywistość. Owszem, był osobą niesamodzielną, ale nadal był sobą. Stała za nim wspierająca rodzina, z którą spędzał czas, a pozostałe obowiązki, które wykonywał w ciągu dnia, związane były z rehabilitacją i pracą na rzecz osób, do których grona zaczął należeć. Przyjmował zaproszenia na wystąpienia w całych Stanach Zjednoczonych, przejął fundację American Paralysis Association, której nazwa została zmieniona na Reeve Paralysis Fundation, i co ważne, której budżet wzrósł z 300 tysięcy dolarów do ponad 3 milionów. Jego życie zostało wypełnione większą ilością obowiązków niż przed wypadkiem, bo oprócz produkcji filmów, reżyserowania, pisania, musiał łączyć codzienną fizykoterapię z obowiązkami w fundacji i funkcją wiceprezesa organizacji związanej z działalnością na rzecz osób z niepełnosprawnościami.
Humor pomaga w walce z gniewem
"Jak wygląda mój pośladek" - zapytał pewnego dnia Reeve pielęgniarkę, która zajmowała się odparzeniami skóry. "Moim zdaniem świetnie" - odpowiedziała.
- "To akurat wiem. Ale pytam o skórę" - popisał się ripostą, czym wprawił pielęgniarkę w zakłopotanie, zwłaszcza, że był to jej pierwszy dzień w pracy. Jak się okazało na długie lata została przy aktorze, podobnie jak większość opiekunów medycznych, którzy funkcjonowali jego domu na prawach członków rodziny. Christopher pisał, że poczucie humoru pomogło mu w walce ze złością, w końcu od początku swego nowego, trudniejszego życia starał się, żeby było ono jak najbardziej normalne. Poczucie humoru pomogło też nie popaść w stagnację, kiedy każdy dzień okazywał się być podobny do następnego, a zabiegi pielęgnacyjne powtarzały się w nieskończoność. "Emocjonalne skrajności w czasie przystosowania się do katastrofalnej choroby lub inwalidztwa wahają się od samobójczej rozpaczy po ożywczy głód życia. Gdzieś pomiędzy rozciąga się szara strefa odrętwienia".
Ojcostwo nie gorsze
Znaczną część książki "Wszystko jest możliwe" Reeve poświęcił rodzicielstwu. Utrata sprawności fizycznej wydawała mu się druzgocącą, jeżeli chodzi o kwestie zajmowania się dziećmi. Jego ojciec był bardzo aktywny, uczył małego Christophera i jego rodzeństwo wielu dyscyplin sportowych, więc kilkuletnie dzieciaki szusowały po stokach gór zupełnie samodzielnie. Po wypadku Reeve nie mógł już towarzyszyć dzieciom w sporcie. Teoretycznie. Najmłodszego syna nauczył jeździć na rowerze... tłumacząc mu, co ma robić, krok po kroku. Po tym wydarzeniu tak podsumował swoje spostrzeżenia: "Fakt, iż czułem się sam jak dziecko (aktor był w pełni zależny od innych - dop. red.) pozwolił mi z innej strony spojrzeć na bycie ojcem. Stałem się świadomy tego, że dosłownie wszystko, co mówimy jako rodzice, wywiera niesamowicie silny wpływ na dzieci, nawet jeśli wydaje się nam, iż one nie zwracają na to uwagi. Musimy nieustanie kontrolować poziom komunikacji i być gotowi do podjęcia działania, jeśli dziecko ignoruje lub ma problemy z wyrażaniem własnych uczyć". Czyż nie tego uczą nas współczesne poradniki zajmujące się psychologią dziecka? Aktor podkreślał też, że synowie i córka okazywali mu miłość, co sprawiło, że potrafił przezwyciężyć poczucie winy i niedoskonałości, dzięki czemu stał się lepszym ojcem.
Czekając na przełom
Nie jest Supermenem ten, kto nosi niebiesko-czerwony kostium z łopoczącą na wietrze peleryną, ale ten, kto każdego dnia walczy o życie, a przy okazji o innych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji.
- czytamy na stronie www.christopherreeve.org.
Aktor zmarł w wieku 52 lat. Do dziś nie udało się znaleźć skutecznej metody leczenia czterokończynowego porażenia. Reeve godził się testować na sobie nowe terapie, które miały na celu naprawienie uszkodzonego rdzenia kręgowego. Do końca wierzył, że uda się znaleźć sposób, by pomóc ludziom zamkniętym we własnych ciałach. W eseju "Latarnia morska" pisał: "Nadzieja musi być równie realna i zbudowana na równie solidnej podstawie jak latarnia morska. W ten sposób rożni się od optymizmu czy pobożnych życzeń. Gdy zachowujemy nadzieję, odkrywamy w sobie moce, o które nigdy byśmy się nie podejrzewali i siłę, by dokonać poświęceń, by wytrwać, zdrowieć i kochać. Gdy wybieramy nadzieję, wszystko jest możliwe. Wszyscy razem jesteśmy na tym morzu. A latarnia trwa zawsze, gotowa wskazać nam drogę do domu".
Monika Szubrycht
*wszystkie cytaty pochodzą z książki Christophera Reeve "Wszystko jest możliwe", wyd. Świat Książki, Warszawa 2004