Rozmiar czcionki:
A
A
A
Kontrast:
a
a
a
a

Wspomaganie rozwoju mowy

Mowa dzieci niepełnosprawnych intelektualnie często bywa opóźniona oraz zaburzona. Dla rodziców niemożność komunikowania się z dzieckiem jest trudnym doświadczeniem, czasami zaś zdarza się tak, że są jedynymi osobami, które są w stanie dziecko zrozumieć. Zastanawiają się, jak przyspieszyć naukę mowy, co zrobić, by pomóc, a nie zaszkodzić. Odpowiadamy na najczęściej pojawiające się pytania.

Poprawiać, czy nie poprawiać?

Dzieci z zaburzeniami rozwoju często mówią niegramatycznie, nieprawidłowo wypowiadają i odmieniają wyrazy. Rodzice, choć cieszą się z nowych słów i rozwoju mowy, chcąc pomóc, zaczynają poprawiać malucha. Wygląda to zwykle w ten sposób:

Dziecko: Ooo, jabto!

Rodzic: Nie mówi się "jabto", tylko "jabłko"

***

Dziecko: Chcę bawić kotek

Rodzic: Mówisz źle. Powinieneś powiedzieć: "Chcę się bawić z kotkiem"

***

Czasami takie korekty sprawiają, że dodatkowo dziecko nie rozumie, co rodzic chciał przekazać:

Dziecko: Nie poszłem do babci

Rodzic: "Poszedłem!"

Dziecko: Ale przecież ja nie poszłem

Nieustannie poprawiane, mimo że wynikające z troski i jak najlepszych intencji rodzica, może zahamować chęć mówienia. Jak czuje się wtedy dziecko? Przekonuje się, że mówienie jest trudne, zaczyna kojarzyć się z czymś przykrym, nieprzyjemnym (zwłaszcza jeśli rodzic nakazuje mu kilkakrotnie powtarzać ów wyraz sprawiający trudność: "Powtórz: JABŁKO, JA-BŁKO, jeszcze raz!"). W efekcie mówi mniej, zubaża, upraszcza swoje wypowiedzi, używa wyłącznie łatwiejszych wyrazów. Wie, że próby wypowiadania się będą przerywane przez dorosłych chcących je poprawiać. Wszystko to sprawia, że kilkulatek zaczyna wątpić w swoje kompetencje językowe, czuje się sfrustrowany, zawstydzony, nawet upokorzony.

A zatem, jaka byłaby właściwa strategia postępowania? W przypadku młodszego dziecka warto je pochwalić, ale użyć poprawnego określenia:

Dziecko: Ooo, jabto!

Rodzic: Tak, brawo, to JABŁKO

W przypadku dzieci starszych, więcej mówiących i dużo już rozumiejących trzeba postępować dość podobnie, nie wyśmiewać, nie poprawiać, a sparafrazować jego wypowiedź i zbudować ją poprawnie. Dzięki temu osłuchuje się ono z brzmieniem zdań zbudowanych poprawnie:

Dziecko: Chcę bawić kotek

Rodzic: Rozumiem, że chcesz SIĘ bawić Z KOTKIEM?

***

Dziecko: Nie poszłem do babci

Rodzic: A więc nie POSZEDŁEŚ do babci?

Dlaczego dziecko nie chce powtarzać, choć wiadomo, że może wypowiedzieć dany wyraz?

Słowa, sylaby, wykrzyknienia zwykle pojawiają się spontanicznie, w naturalnych, codziennych sytuacjach, a niekoniecznie na komendę: "Powiedz!". Dorosły mógłby się tym zestresować, a co dopiero dziecko! Czasami ono może zachowywać się tak, jakby się wstydziło powtarzać, często czuje przy tym presję. Poza tym, powtarzanie tego samego wyrazu, w odczuciu kilkulatka być może bezcelowe, wydaje mu się żmudne. 

W takich sytuacjach lepsze efekty dadzą wspólne zabawy z elementami logopedii, podczas których maluch nawet się nie zorientuje, że ćwiczy. Śpiewanie piosenek z dośpiewywaniem końcówek, dzielenie trudniejszych wyrazów na sylaby z wyklaskiwaniem, rymowanki, zgadywanki. Zwykle brawa i pochwały najbardziej motywują do kolejnych prób.

Używanie komunikatorów, korzystanie z Makatonu - czy te narzędzia mogą spowolnić naukę mowy czynnej? W końcu łatwiej pokazać niż powiedzieć?

Rodzice młodszych, niemówiących jeszcze dzieci niepełnosprawnych, często mają opory przed wprowadzaniem komunikacji wspomagającej, zastępczej, bojąc się, że takie metody sprawią, że dziecko nie będzie widziało konieczności mówienia, skoro łatwiej mu będzie pokazać gest lub wcisnąć klawisz komunikatora, a nauka mowy postępuje u niego wolno i okupiona jest wysiłkiem.

Są logopedzi przekonani, że należy przede wszystkim dążyć do tego, by sylaby i słowa wywołać, nawet poprzez niesławne zmuszanie do mówienia. Jednak coraz więcej ekspertów docenia wartość komunikacji alternatywnej, wskazując na fakt, że dzieci, także te niepełnosprawne intelektualnie, mają ogromną potrzebę komunikacji, a możliwości, przynajmniej w pierwszych latach, skromne. Nie mogąc wyrazić swoich emocji i potrzeb bywają sfrustrowane, potrafią nawet reagować agresją lub autoagresją. 

Nie ma możliwości, by dziecko zrezygnowało z nauki mowy z powodu wykorzystywania metod komunikacji alternatywnej. Wiele z nich opiera się na założeniu, że gest czy nagrany komunikat będzie współwystępował ze słowami wypowiadanymi przez dziecko. Z czasem znaki i gesty zostaną wyparte przez słowo. Dziecko, któremu żadne dodatkowe obciążające okoliczności nie uniemożliwiają mowy, mające predyspozycje do jej nauki i możliwość komunikacji werbalnej, z czasem samo zacznie preferować mowę.

Systemy komunikacji alternatywnej dostarczają dziecku wygodnych narzędzi do porozumiewania się z innymi, ale nie tylko - pomagają mu też lepiej rozumieć komunikaty płynące z otoczenia, rozwijają kompetencje językowe, wspierają też naukę czytania i pisania. 

Masowanie dziecięcej buzi - warto?

Większość dzieci zdrowych takiego wsparcia nie potrzebuje, z kolei większość dzieci niepełnosprawnych - przede wszystkim z zespołem Downa, od narodzin ma obniżone napięcie mięśniowe, co dotyczy także okolic oralnych - a wiotki, czasami przerośnięty język, wiotkie wargi i mięśnie twarzy utrudniają ssanie, pobieranie pokarmu. W przyszłości wszystko to stanowić będzie kolejny czynnik wpływający ujemnie na rozwój mowy.

Prawidłowo wykonany masaż pomoże w utrwalić nawyk domykania ust oraz cofania języka w głąb jamy ustnej. Za pomocą takiej stymulacji (masuje się dziąsła, język, policzki, usta) będzie można poprawić napięcie mięśniowe oraz wyzwolić fizjologiczne ruchy pomagające podczas jedzenia, a w późniejszym czasie - w prawidłowej artykulacji. O instruktaż warto poprosić logopedę, by mieć pewność, że wykonuje się te czynności właściwie.

Usypianie dzieci i niemowląt przy pomocy białego szumu. Nie zaszkodzi?

Biały szum (white noise), o którym mówi się, że wycisza i usypia niemowlęta, to szum akustyczny, który w warunkach domowych można wygenerować m.in. przy pomocy niektórych sprzętów AGD. Jest przyjemny, odbierany przez ludzkie ucho jako wysoki, a jednocześnie kojący dźwięk przypominający syczenie lub szumiący deszcz.

Najmłodszym dzieciom podobno przypomina odgłos przepływającej krwi matczynej, jaki słyszały nieustannie, przebywając w środowisku wewnątrzmacicznym przed narodzinami. Dlatego uspokaja je i usypia, także wtedy, gdy inne metody zawodzą.

Rodzice wykorzystują dźwięk włączonej suszarki, cichego odkurzacza, szumiącego radia, które jest włączone, ale nie odbiera żadnej stacji, okapu kuchennego, niekiedy używają też specjalnych zabawek i szumiących aplikacji na telefon, by tylko uśpić maluchy. To działa, przekonują. 

Okazuje się jednak, że ten praktyczny wynalazek ma poważne wady. Neurologopedzi są przekonani, że długotrwałe emitowanie białego szumu celem usypiania maluchów może mieć niekorzystny wpływ na rozwój ich mowy. Sprawia on, że dzieci słuchając szumienia uczą się ignorowania innych dźwięków z otoczenia, także ludzkiej mowy, co sprawia, że ich własna mowa oraz rozwój słuchu bywają opóźnione lub/i nieprawidłowe. Dotyczy to wszystkich dzieci, nie tylko niepełnosprawnych.

Jak pracować w domu z dzieckiem, by nie przemęczać ani jego, ani siebie?

W pierwszej kolejności zawsze warto jest wykonać dziecku badanie słuchu ABR, zwłaszcza jeśli wydaje się, że słabo reaguje na bodźce słuchowe. Dzieci z zespołem Downa (lub innymi rozpoznaniami) często mają lekki niedosłuch, który, niezdiagnozowany w porę, wpływa ujemnie na rozwój mowy.

Komunikaty kierowane do dziecka trzeba powtarzać i mówić do niego jak najwięcej, wyraźnie, dbając o prawidłową wymową oraz pilnując, by dziecko widziało twarz mówiącego i mogło nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Dorosły może dodatkowo wykorzystywać gesty - takie przekazy są bardziej czytelne.

Zalecane są ćwiczenia przy muzyce, np. praca z metodą Knillów, gdzie ćwiczeniom towarzyszy wyraźny rytm. 

Dobrze, gdy rodzic przekazuje dziecku, że cieszy go każdy dźwięk wydawany przez nie. A gdy już pojawiają się pierwsze słowa, próby komunikacji - trzeba wykazywać zainteresowanie tym, co malec chce przekazać. Bez zniecierpliwienia, poprawiania, przerywania.

Nauka czytania, czy wspiera mowę dziecka niepełnosprawnego intelektualnie?

Rodzice zastanawiają się, czy w ogóle warto uczyć czytania dzieci niepełnosprawne, które, mimo skończonych kilku lat, jeszcze nie porozumiewają się werbalnie lub mają z tym poważne problemy. Eksperci są przekonani, że tak - pod warunkiem, że nie będzie to szkolna metoda głoskowania, a np. łatwiejsza, bardziej przyjazna dzieciom metoda czytania sylabami. Taka stymulacja intelektualna w dużej mierze ułatwia równoległą naukę mowy.

Jak ćwiczyć język? Po co to robić?

Najlepiej poprosić swojego logopedę o instruktaż. Najbardziej ogólne zalecenia są jednak często wspólne dla wielu małych pacjentów - ćwiczenia takie wykonuje się zwykle przy lustrze, aby dziecko mogło widzieć siebie podczas ćwiczeń, dodatkowo, zwykle nie zaleca się wykonywania ruchów, które wymuszałyby wyprowadzanie języka poza obręb jamy ustnej - takich ruchów nie ma bowiem przy mówieniu.

Konkretne, proste ćwiczenia dla dzieci starszych, które będą w stanie wykonać takie polecenia to np. liczenie ząbków przy pomocy końcówki języka, unoszenie języka do wałka dziąsłowego za górnymi jedynkami, etc. Konkretne polecenia powtarza się dwa, trzy razy.

Błędy popełniane przez rodziców

Dorośli, chcąc ułatwić dziecku naukę mowy, lub w swoim odczuciu, lepiej się z nim porozumieć, często używają zmiękczeń/spieszczeń, choć one tak naprawdę wcale nie pomagają. Słowo "koteczek" jest trudniejsze to zapamiętania i wymówienia niż "kot", "krzesełeczko" jest trudniejsze niż "krzesło". Ponadto, rodzicom zależy, by dziecko z czasem mówiło poprawnie, używało podstawowych form wyrazów, choć kiedyś sami wprowadzali spieszczenia! W ten sposób dziecko niejako uczy się mówić po raz drugi, frustruje się, ponieważ nie rozumie, co i dlaczego wypowiada źle.

Innym błędem popełnianym w dobrej wierze jest nadmiar zajęć, narażanie dziecka na przestymulowanie. Malec przemęczony, przebodźcowany, zniechęcony i tak nie skorzysta ze skomasowanych ćwiczeń, choćby z najlepszymi specjalistami. Ci zaś mówią jednym głosem - nie liczy się ilość zajęć, a ich jakość. 

Kiedy pierwsza wizyta u logopedy?

Rodzice czasami zastanawiają się, czy ich dziecko, niemowlę z zespołem Downa lub z innymi rozpoznaniem, nie jest jeszcze za małe na taką wizytę. Przecież do nauki mówienia jeszcze daleko! W rzeczywistości na pierwszą wizytę u logopedy nigdy nie jest za wcześnie - masaże, które mają za zadanie odwrażliwić jamę ustną, usta i policzki można wykonywać już w pierwszych dobach życia dziecka. Co więcej, logopeda podpowie, jak prawidłowo karmić dziecko, jak poprawić jego technikę ssania; warto na pierwszym spotkaniu pokazać mu posiadane butelki do karmienia, a raczej - używane w nich smoczki.