Rozmiar czcionki:
A
A
A
Kontrast:
a
a
a
a

Piękno prawdy, koloryzacja kłamstwa

Czy trzeba kłamać, żeby poruszyć ludzkie serca? Czy prawda jest mniej spektakularna i dlatego koloryzuje się rzeczywistość? Taniec Marty, uwięzionej na wózku inwalidzkim, z umysłem spętanym alzheimerem, dowodzi, że to nie ma znaczenia.

Film, w którym schorowana staruszka na wózku inwalidzkim, pod wpływem muzyki Czajkowskiego zaczyna tańczyć, obiegł cały świat.

Jego miliony odtworzeń i niezliczone komentarze pokazują, jak wielkie wzbudził emocje. Historia towarzysząca krótkiemu filmowi brzmiała następująco: Marta Gonzalez w latach 60. była primabaleriną, występującą na nowojorskich scenach.

Miała wszystko - urodę, talent i sławę. Każda baletnica marzy, by zagrać główną rolę w "Jeziorze łabędzim" Czajkowskiego. Jej się udało.  

Teraz choroba Alzheimera sprawiła, że nie tylko nie mogła żyć samodzielnie, zdana na łaskę opiekunów, ale też utraciła pamięć, która pełni w życiu każdego z nas jedną z najważniejszych funkcji. Kim jesteśmy bez możliwości odtwarzania doświadczeń, które zbieraliśmy w naszej przeszłości? Co jeśli nie możemy skorzystać z magazynu, w którym przez długie lata przetrzymywaliśmy informacje o świecie?  

Opiekun motywuje seniorkę, by posłuchała muzyki z klasycznego baletu. Początkowo kobieta macha ręką, wydaje się zrezygnowana. Kiedy mężczyzna całuje jej dłoń, podejmuje jednak wyzwanie i... staje się cud. Chociaż pozostaje unieruchomiona na wózku, jej ręce zaczynają układać się w tańcu, który kiedyś wykonywała.

Ten wzruszający obraz jest połączony z fragmentami dokumentu sprzed ponad półwiecza (tak myślą oglądający go), co robi niesamowite wrażenie. Oto mamy primabalerinę, która muska swymi stopami scenę i staruszkę, która macha niczym skrzydłami łabędzia rękoma. Choć nie są tak sprawne jak dawniej, pamięć ciała pozwala odtworzyć niemal identyczną sekwencję ruchów.  

Jaka jest prawda    

"Balerina pozostaje na zawsze baletnicą, a muzyka Czajkowskiego jest dobra na przebudzenie" - podpisano filmik na jednym z fanpejdży. Jako pierwsza opublikowała go Asociacion Musica para Despertar, hiszpańska organizacja promująca muzykoterapię.

Obrazem zainteresował się były krytyk baletowy z ­­"The New York Timesa", Alastair Macaulay, postanowił przeprowadzić dziennikarskie śledztwo, a swoimi odkryciami podzielił się na Instagramie. 

Chodzi przede wszystkim o archiwalny film, który pojawia się w przebitkach. Nie występuje na nim pani Gonzalez, tylko inna primabalerina. Ponadto okazuje się, że wzruszająca widzów seniorka nie kończyła znanej szkoły baletowej w Nowym Jorku (nie ma jej nazwiska wśród wymienionych absolwentów).

Na rzekomo starym filmie widzimy inną tancerkę - Ulyanę Łopatkinę, która jest kilka dekad młodsza od Marty i tańczy do "Umierającego łabędzia".

Krytyk nie krytykuje jednak. Uważa, że dobrze się stało, że wideo wywołało tak wielkie poruszenie. Co najważniejsze - przed śmiercią pani Gonzalez mogła jeszcze raz stanąć w świetle reflektorów, poczuć się ważna, doceniona i potrzebna.

Macaulay udostępnił również na Instagramie zdjęcie, pokazujące naszą bohaterkę wraz z uczennicami z hiszpańskiej szkoły baletowej. Czyż nie widać, jak seniorka tam rozkwita?

Cóż z tego, że Marta Gonzalez nie była primabaleriną tylko zwykłą baletnicą? Taniec był jej całym życiem, a muzyka wywoływała emocje, które pozwoliły jej wrócić do rzeczywistości, chociaż choroba odebrała jej możliwość korzystania z teraźniejszości. Wierzę, że nie straciłby na wartości, gdyby twórcy filmiku nie okrasili go nieprawdziwymi informacjami.

Nie trzeba być najważniejszą osobą w zespole, ani odnosić największych sukcesów, by miłość do tańca i muzyki potrafi okazać całą sobą. Nawet, kiedy alzheimer okrada z osobowości.

Monika Szubrycht