„Człowiek w spektrum autyzmu. Podręcznik pedagogiki empatycznej” Joanny Ławickiej to lektura, z której powinno się zdawać egzamin na studiach pedagogicznych. Albo inaczej – to książką, bez przeczytania której do dziecka z zaburzeniem rozwoju nie powinien podchodzić żaden terapeuta czy nauczyciel.
Nie znam grupy bardziej skrzywdzonej przez nieudane próby pomocy, niż dzieci, a w rezultacie i dorośli, ze spektrum autyzmu. Przypomnijmy garść faktów.
Najbardziej popularną terapią, którą zaleca się rodzicom, kiedy rozwój ich dziecka jest nieharmonijny, jest terapia behawioralna. Powstała w latach 60. Jej twórca - Ole Iva Lovaas, norwesko-amerykański psycholog kliniczny - chciał nauczyć swoich podopiecznych samodzielności, dzieląc skomplikowane czynności dnia codziennego na małe części. Za pomocą dużej ilości powtórek warunkował konkretne zachowanie dziecka.
Początki terapii behawioralnej (ABA - Applied Behavior Analysis) nie należały do metod humanitarnych. Wprowadzone środki represyjne likwidowały niechciane zachowania, ale gdy wycofywano kary, problemy wracały, a za nimi szły kolejne kary - częstsze i bardziej dotkliwe. Wystarczy wspomnieć, czego doświadczyli pięcioletni bliźniacy - Mike i Marty.
Chłopców zamknięto w pomieszczeniu, którego podłoga była tak skonstruowana, że kiedy terapeuta chciał, raziła prądem. Dorosły mówił do dziecka "chodź do mnie", a jeśli ono w ciągu trzech sekund nie przychodziło, uruchamiał włącznik prądu. Chłopcy bardzo szybko nauczyli się wpadać badaczom w ramiona, bo chcieli uniknąć bolesnego doświadczenia. Historię tę opisano w wielu źródłach, osobiście polecam lekturę Stevena Silbermana "Neuroplemiona. Dziedzictwo autyzmu i przyszłość neuroróżnorodności".
Dziecko też człowiek
"Człowiek w spektrum autyzmu. Podręcznik pedagogiki empatycznej" Joanny Ławickiej, stoi na drugim biegunie terapii zalecanej przez specjalistów. Autorka dobrze wie, o czym pisze, bo od wielu lat pracuje z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi z ASD (skrót od angielskiego określenia Autism Spectrum Disorder).
Osobiste doświadczenia predestynują ją do tego, by w kwestii wiedzy o autyzmie być jednym z największych autorytetów. Książka jednak absolutnie nie została napisana językiem wypowiadanym ex cathedra. Nie ma tu miejsca na profesorskie wywody, nie ma przestrzeni na wymądrzanie się. Są zachowania i konkretne przykłady bohaterów, którzy robią coś inaczej niż rówieśnicy, bo ich układ nerwowy działa inaczej.
O ile w latach 60. specjaliści pewnej wiedzy mieć nie mogli, o tyle 60 lat później nie sposób jej zaprzeczyć. Zaburzenia integracji sensorycznej powodują, że u osób w spektrum autyzmu zmysły działają odmiennie, niż u reszty populacji. Zrozumienie zachowania, które można wytłumaczyć dzięki postępowi nauki, wydaje się więc kluczowe. Najpierw trzeba poznać człowieka i jego potrzeby, by umieć mu pomóc. "Każde dziecko w spektrum autyzmu przychodzi na świat z indywidualnymi właściwościami sensorycznymi, które niezależnie od swojej specyfiki będą na pewno odmienne od wzorca sensorycznego dzieci rozwijających się typowo" - pisze autorka.
Nie jest to jednak podręcznik o niezharmonizowanych zmysłach. To opowieść o dzieciach, które wysyłają pewne sygnały, bo bardzo chcą być usłyszane, jednak otoczenie nie zdając sobie sprawy, że podopieczny swoim zachowaniem chce coś zakomunikować, często owe sygnały nie tylko lekceważy, ale, co gorsze, chce je zdusić w zarodku. Jest narracją o tym, jak dorośli mogą reagować, by nie wyrządzić krzywdy małemu człowiekowi.
Dla mnie książka Joanny Ławickiej jest sposobem na złamanie kodu, dzięki któremu możemy poznać podopiecznego. Świat, w którym żyją osoby z autyzmem i osoby bez autyzmu jest jeden i ten sam. Różne są tylko języki, którymi się porozumiewamy. Jeśli umiemy przetłumaczyć tekst, poradzimy sobie. Wystarczy, że słownik, którym jest "Podręcznik pedagogiki empatycznej", będziemy mieć pod ręką.
Monika Szubrycht