Rozmiar czcionki:
A
A
A
Kontrast:
a
a
a
a

Czym się kierować przy wyborze szkoły?

Placówka specjalna, integracyjna czy ogólnodostępna? Co jest ważniejsze, mnogość terapii i atrakcyjnych zajęć czy oddana, zaangażowana kadra nauczycielska? Komu służy integracja? Czy szkoły specjalne izolują od tzw. zdrowego środowiska? Spróbujmy udzielić odpowiedzi na te niełatwe pytania z pomocą doświadczonych rodziców uczniów niepełnosprawnych intelektualnie.

Zalety placówek specjalnych

- zatrudniona jest tam kadra złożona z fachowców, nikt nie dziwi się zachowaniom oraz trudnościom dziecka niepełnosprawnego intelektualnie,

- wszystkie lub większość terapii niezbędnych dziecku są na miejscu (logopedia, zajęcia z psychologiem, fizjoterapia, etc. zajęcia wyrównawcze, sala doświadczania świata, wyjścia społeczno-poznawcze, turnusy rehabilitacyjne, zajęcia w pracowni gospodarstwa domowego),

- realizuje się dostosowany program nauczania, co daje każdemu uczniowi możliwość bycia w czymś najlepszym, osiągnięcia sukcesu,

- te placówki zapewniają towarzystwo rówieśników z niepełnosprawnościami, co oznacza akceptację, 

- zdaniem rodziców, to właśnie tu dzieci i młodzież z niepełnosprawnością intelektualną mają swoje naturalne środowisko,

"Gdy moja córka wchodzi do szkoły, z każdej strony słyszę gromkie nawoływania, pozdrowienia, dziewczyny rzucają się sobie na szyję, przybijane są piątki i robione >żółwiki<, od razu widać, że jest wśród swoich. Ja też odetchnęłam, bo tu wreszcie nie muszę o nic walczyć. To normalne, że wychowankowie tej szkoły potrzebują logopedy, pracy domowej wpisanej do zeszytu i zajęć w zaaranżowanej kuchni" - mama 15-letniej Marty

"Zupełnie nie widzę swojego syna w szkole masowej ani w integracji. Ale wiem, że dzieci z zespołem Downa rozwijają się w różny sposób, także intelektualnie. Są takie, które radzą sobie naprawdę dobrze. Więc może integracja to opcja dla nich? My jesteśmy zadowoleni ze szkoły >segregacyjnej<, syn nie musi nikogo gonić, nic nikomu udowadniać. Pamiętajmy, że szkoła specjalna dla naszych dzieci to nie jest obniżanie wymagań! One wreszcie się uczą, bo program jest dopasowany do ich możliwości. Na czym polega proces nauki? Ano na tym, że wykonujemy zadania nieco trudniejsze niż te, które przychodzą z łatwością. Krok po kroku. Ile wyniosłoby dziecko trzymane w integracji na siłę, wbrew warunkom, możliwościom? Przepychane z klasy do klasy, nie rozumiejące zadawanej materii... Znajoma, nim przeniosła dziecko, musiała odrabiać prace domowe za córeczkę, a ona pisała potem po śladzie. Nic z tej jałowej pracy nie rozumiała, tylko się frustrowała. To nie jest przykład odosobniony." - mama 11-letniego Kamila.

Minusy placówek specjalnych

Zwykle wskazuje się na dwa, jeden dotyczący głównie przedszkoli, drugi - szkół. 

"Przedszkole specjalne najczęściej bywa placówką bliską ideałowi, takie pewnie byłoby i nasze, ale nie zawsze udaje się odpowiednio dobrać grupę. Mój syn był w swojej najlepszy. Ale czy to źle? - zapyta ktoś. Odpowiadam, że tak, to źle. Syn trafił do grupy, w której były dzieci głębiej upośledzone, w większości niemówiące. Zaczął naśladować ich zachowania, dlatego pojawiły się stereotypie ruchowe, dziwne reakcje, Marcin nawet cofnął się w kwestii mowy, bo zaczął robić tak, jak inne dzieci. Zamiast powiedzieć, czego chce (a potrafi świetnie), zaczął pokazywać palcem np. zabawkę czy szklankę soku i wołać: >Aaaa!< Po zmianie placówki na integracyjną (w naszym mieście nie było możliwości, by trafił do innego przedszkola specjalnego) udało się wygasić te nawyki, ale musieliśmy włożyć w to wiele pracy" - mama 10-letniego Marcina.

"Złego słowa nie powiem o naszej szkole. Nauczyciele, dyrekcja, program, dzieci z orzeczeniem - byliśmy bardzo zadowoleni. Był inny problem. To placówka państwowa, do której trafiała >z przydziału< także zupełnie inna młodzież, taka, która kilkukrotnie zmieniała szkołę, bo nigdzie sobie z nimi nie radzono. Sprawna intelektualnie, ale z problemami w zachowaniu. Dla nich szkoła specjalna to ostatnia deska ratunku, by w ogóle ukończyć cokolwiek. Niektórzy z nich traktowali to poważnie, ale byli i tacy, przed którymi drżeli wszyscy inni uczniowie" - mama dorosłej już Magdy.

Zalety placówek integracyjnych

- możliwość nauki i zabawy ze zdrowymi rówieśnikami, dzieci z zespołem Downa uczą się wiele dzięki naśladownictwu, co, zwłaszcza na etapie przedszkola integracyjnego, daje im wiele,

- mniejsze grupy niż w placówkach ogólnodostępnych,

- wykwalifikowana kadra, obecność nauczyciela wspomagającego,

- dzieci niepełnosprawne, które mają ku temu możliwości, skorzystają, realizując ambitny program nauczania,

- różnorodne metody pracy (dzięki czemu korzystają też uczniowie pełnosprawni, osiągając bardzo dobre wyniki w nauce),

"Mówi się, że integracja integruje tylko dzieci zdrowe i to one czerpią z niej najwięcej, dzięki kreatywnym metodom nauczania, z dwoma nauczycielami w niedużej klasie naprawdę mogą osiągnąć wiele. Do tego uczą się empatii, uwrażliwiają, pomagają słabszym, przynajmniej w pięknej teorii. W rzeczywistości, fakt, bywa różnie, rzadko można trafić na integrację z prawdziwego zdarzenia, ale nam się udało. W przedszkolu, w klasach 1-3 to naprawdę może działać. Ale chcę zwrócić uwagę na coś innego. Takie placówki, dobrze zarządzane, to inwestycja w przyszłość. Gdy ich pełnosprawni wychowankowie dorosną, być może staną się ludźmi wolnymi od uprzedzeń, bo będą dobrze pamiętali swoich szkolnych kolegów z niepełnosprawnościami - spokojnych, niekonfliktowych, pilnych - kto wie, czy ci zdrowi absolwenci kiedyś nie zaczną tworzyć miejsc pracy dla niepełnosprawnych albo działać na ich rzecz? W końcu dobrze ich poznali i już w dzieciństwie wyzbyli się uprzedzeń" - mama 13-letniej Agaty

Minusy placówek integracyjnych

W tzw. środowisku przeważają głosy, że integracja w polskim wydaniu jeszcze nie do końca się udaje. Nie wszystkie klasy i grupy są dobrze prowadzone, czasami okazuje się, że 20 uczniów w klasie w tym czwórka czy piątka z orzeczeniem to za dużo. Dzieci "integracyjne" funkcjonują gdzieś z boku, a różnice z roku na rok są coraz większe. 

Rodzice podkreślają, że w przedszkolu, ewentualnie w klasach 1-3 ten model jeszcze się sprawdza, ale co potem? Dzieci pełnosprawne wolą pełnosprawnych rówieśników, to w nich się zakochują, to z nimi wymieniają myśli, to z nimi spotykają się po lekcjach. Dzieci z orzeczeniem w pewnym momencie przestają nadążać. 

"Hasła są piękne, ale przychodzi rok szkolny i trzeba zejść na ziemię. W przedszkolu było w porządku, ale słyszałam kilkakrotnie w szatni, że ktoś mojego syna nazwał >głupim<, każdy taki komentarz boli. A co słyszał on, gdy był między dziećmi? Pod koniec roku w zerówce widziałam, jak bardzo odstaje od innych dzieci, np. w liczeniu czy rozpoznawaniu liter. Dlatego, gdy przyszedł czas na szkołę, wybrałam placówkę specjalną, nie żałuję" - mama 9-letniego Piotrka.

Placówka ogólnodostępna?

W niektórych sytuacjach rodzice młodszych dzieci niepełnosprawnych intelektualnie zmuszeni są posłać je do przedszkola lub szkoły ogólnodostępnej. Nie dzieje się to z powodu rodzicielskich ambicji. Po prostu dana miejscowość nie oferuje innych możliwości - a dowóz małego dziecka do placówki oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów, ani tym bardziej internat, nie wchodzą w grę.

Czy to może się udać? Na etapie przedszkola niekiedy tak, ale w gdy w szkole ogólnodostępnej nauczyciel ma pod opieką trzydzieścioro dzieci w tym jedno niepełnosprawne, nie jest w stanie poświęcić mu tyle uwagi, ile ono potrzebuje. Dziecko o specjalnych potrzebach wymaga podejścia indywidualnego, a w klasie, która przerabia dla niego materiał za trudny, niezrozumiały - gubi się. Może się też gubić w szkole, w której trzeba przechodzić na zajęcia z klasy do klasy, pilnować numerka z szatni i pamiętać, która kurtka i który worek na kapcie należą od niego. 

"My, rodzice, zdajemy sobie sprawę, że czasami, mimo najlepszych chęci i zaangażowania, placówka specjalna nie jest w stanie zrealizować w 100 proc. wszystkich zaleceń, które dany uczeń ma zapisane w zaleceniu o potrzebie kształcenia specjalnego. Jak mogłaby to zrealizować szkoła masowa? Tam jest jeden nauczyciel i duża grupa dzieci, bardzo różnych. Do tego jedno nasze, które potrzebuje więcej czasu, skupienia, ciszy, pracy 1:1. Nie wyobrażam sobie mojego syna w szkole masowej, zginąłby tam w tłumie. On dodatkowo boi się hałasu, ma nadwrażliwość słuchową" - mama 10-letniego Krzysia.

"Posłałam córkę do zwykłego przedszkola wiejskiego, to jedyne przedszkole w naszej miejscowości, innego wyboru nie ma. Mogłaby być wożona busikiem do najbliższego miasta, ale oznaczałoby to pobudki tuż po piątej nad ranem. To za dużo dla czterolatki z zespołem Downa. Znam moją córeczkę, wiem dobrze, że popołudniu byłaby już wykończona. Na szczęście dla bardzo przychylnej dyrekcji i życzliwych, otwartych na dialog nauczycielek nie było problemem, że mała nosi jeszcze pieluchę i trzeba jej pomagać przy jedzeniu. W grupie są dzieci trzy- i czteroletnie. Niektóre też wymagają pomocy przy posiłkach" - mama 4-letniej Ani.

Przenosiny z jednej placówki do drugiej

Czasami dana placówka nie spełni pokładanych w niej nadziei i nie zrealizuje oczekiwań, albo dziecka z jakiegoś powodu zacznie się w niej źle czuć. Wówczas trzeba stanąć przed trudnym wyborem - zmienić przedszkole/szkołę, czy jeszcze poczekać? A może podjąć próby rozmów z dyrekcją? 

Trzeba podkreślić, że na pozytywną zmianę nigdy nie jest za późno. Jeśli dziecko męczy się, nie daje sobie rady z programem, zamiast odpoczywać po zajęciach musi ślęczeć nad dziesiątkami niezrozumiałych dlań zadań z równie przemęczonym rodzicem, czasami nawet jest obiektem kpin ze strony pełnosprawnych rówieśników i funkcjonuje gdzieś na marginesie klasy, a interwencje dorosłych nie pomogły - warto pomyśleć o przenosinach.

Oczywiście dla dziecka zawsze będzie to rewolucja, ale jeśli finalnie ma skorzystać i odetchnąć - trzeba wybierać mając na względzie przede wszystkim jego komfort, a nie własne ambicje.

Jest jeszcze druga strona medalu - rodzice, chcąc, by dziecko niepełnosprawne intelektualnie skorzystało pod względem edukacyjnym i obcowało ze zdrowymi rówieśnikami, posyłają je do placówki integracyjnej. Może się okazać, że poradzi sobie świetnie i ukończy przedszkole/szkołę/etap edukacyjny razem z całą grupą/klasą. Może się też zdarzyć, że będzie za trudno. Co wtedy? Przenosiny do placówki specjalnej, dokąd finalnie trafia większość dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego. Co na ten temat mają do powiedzenia rodzice?

"Dopóki moja córka nie odstaje od rówieśników i dobrze się wśród nich czuje, będzie chodziła do grupy integracyjnej. Małe dzieci nie wiedzą, co to zespół Downa, po prostu bawią się razem. Czasami widzą, że Kasia sobie z czymś nie radzi i trzeba jej pomóc. Pomagają ochoczo. I nigdy nie było problemu, żeby ktoś nie chciał iść z nią w parze podczas spacerów czy siedzieć obok przy stoliku. Jest częścią grupy, która ją zaakceptowała. Ale jestem czujna i obserwuję. Być może szkołę wybierzemy już specjalną" - mama 5-letniej Kasi.

Kadra - dlaczego jest tak ważna?

Dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, jak zostało już wspomniane, wymagają odpowiedniego prowadzenia. Także nieszablonowych, niekonwencjonalnych metod pracy, które sprawią, że materiał zostanie przez tych uczniów przyswojony i zrozumiany. O te dzieci niejednokrotnie trzeba też zadbać, nie tylko jako o uczniów, ale jak o... dzieci. Zapytać, czy chcą pić, pomóc podciągnąć koszulkę. Niektóre z nich nie mówią, nie upomną się same.

"Ja, wybierając przedszkole dla córki, kierowałam się w pierwszej kolejności kadrą zatrudnioną w placówce. To w końcu osoby, które przez osiem godzin będą miały kontakt z dzieckiem. Zanim zdecydowałam się na konkretne przedszkole specjalne, zasięgnęłam opinii rodziców starszych dzieci, które były lub jeszcze nadal są jego wychowankami". - Mama 4-letniej Julii

"Warto zrobić >wywiad środowiskowy< z innymi rodzicami. Właśnie oni są najlepszym źródłem informacji z pierwszej ręki. Oni, w przeciwieństwie do dyrekcji, nie mają żadnego interesu w zachwalaniu konkretnych placówek. Są tacy, którzy okazali się niezadowoleni ze szkół, do których posłali syna czy córkę, do tego stopnia, że rozważają przenosiny i otwarcie mówią, jakie są powody takiej decyzji. Przy okazji zaznaczam też, żeby nie sugerować się za bardzo anonimowymi opiniami z internetu. Te bywają właściwie nie do zweryfikowania" - mama 11-letniego Pawła

"Warto wybrać się na tzw. dni otwarte w szkole czy w przedszkolu. Informacje o nich zwykle podawane są na stronach internetowych tych placówek z wyprzedzeniem. Co to daje? Można pójść z dzieckiem, obejrzeć sale, szatnie - dzięki temu nie będą mu obce. Zobaczyć, jak pracują albo bawią się dzieci. Porozmawiać z kadrą nauczycielską i osobiście przekonać się, czy to rzeczywiście oddani swojej pracy pozytywni zapaleńczy, czy osoby z przypadku" - mama 12-letniej Patrycji.

Aleksandra Bujas